Copyright © Rozpowszechnianie i kopiowanie wyłącznie za pozwoleniem KBWCH „Słowo Życia”.
Jeżeli potrzebujesz modlitwy lub chcesz porozmawiać z Jarkiem, skontaktuj się z biurem kościoła lub przez facebook.
Pochodzę z rodziny tzw. robotniczej, w której od najmłodszych moich lat alkohol był na porządku dziennym. Wiązało się to z awanturami, przemocą domową, ciągłym niepokojem, wstydem i strachem. Tak w skrócie to trudno jest mi sobie przypomnieć z mojego dzieciństwa miłe chwile, parę ich było, ale zostały one zatarte przez ciągłe zmaganie się z bólem i cierpieniem. Pamiętam dobrze naszą modlitwę do naszych rodziców (moją i mojej rok młodszej siostry) – cześć, papa, do widzenia, nie zapomnij tylko przyjść i przyjdź. Mogliśmy latem wracać późno do domu, ale dziwnie było słyszeć głosy innych rodziców nawołujących swoje dzieci, podczas gdy nas nikt nie wołał. W domu szybko kładłem się do łóżka, przykrywałem się cały kołdrą, aby nie słyszeć awantury, która była prawie codziennością. Niejednokrotnie mimo to były słyszalne odgłosy bicia i krzyki. Oboje rodziców wracało ze swoich miejsc pracy pod wpływem alkoholu, a ojciec stawał się wówczas bardzo agresywny, bił mamę i niejednokrotnie babcię, która mieszkała z nami. Słyszeliśmy wielokrotnie od naszych rodziców, a szczególnie ojca, że nic z nas nie wyrośnie, że do niczego się nie nadajemy. W takim poczuciu beznadziei żyłem, aby jakoś przetrwać założyłem maskę – wszystko u mnie w porządku, nie potrzebuję nikogo.
W szkołach starałem się zawsze pokazać jaki jestem luzak i co to nie ja, że się nie mylę i w ogóle że jestem taki super gość. Zaczęło to się objawiać zarozumialstwem, przez co nie zjednywałem sobie przyjaciół, a raczej (jak w szkole średniej) byłem obiektem prześladowań. Ta ciągła walka była powodem frustracji i tego że sięgnąłem po używki – alkohol, papierosy, marihuana (raz też spróbowałem kleju, na szczęście nie spodobało mi się). Zacząłem też robić co chcę, wracać bardzo późno, albo czasem też nie wracać na noc z tak zwanych baletów. Później w dorosłym życiu bywało też tak że już sam w domu piłem alkohol, a piątek (weekend) kojarzył się z możliwością napicia się. Między innymi przez to wylądowałem na terapii. Przez takie prowadzenie się i stres miałem wiele problemów zdrowotnych.
Moje wspomnienie Boga z najmłodszych lat to niedzielne msze z rodzicami, a po mszy szliśmy do restauracji, gdzie pracowała siostra mamy. My z siostrą na krem, albo frytki, a rodzice na tzw. drinka. Oprócz tego pamiętam jeszcze ganianie nas do różańca przez babcię i nazywanie nas szatanami, gdy coś przeskrobiemy. Kościół (budynek) raczej kojarzył się z tym, że musisz iść, bo inaczej pójdziesz do piekła. Później już w życiu dorosłym w ogóle przestałem chodzić na msze, a Bóg był dla mnie raczej czymś odległym, i nie zainteresowanym naszym losem. Mówiłem że wierzę, ale tak naprawdę były to chyba tylko puste słowa.
Jednak Bóg o mnie nie zapomniał, i wielokrotnie ratował mnie z opresji, a nawet śmierci, teraz to wiem. W poprzednim roku w maju w poczuciu beznadziei, ogromnego stresu i narastającej frustracji w życiu prywatnym i zawodowym zacząłem się interesować fenomenem Biblii i tego co mówią o niej świeccy naukowcy – o jej przepowiedniach i o tym jak niepowtarzalnie jest napisana. Zacząłem też mieć serdecznie dość kłamstwa i obłudy, a jako człowiek, który na tym świecie zaznał prawie wszystkiego co on oferuje i nic z tego nie dało mi pokoju, ani uczucia spełnienia, postanowiłem zwrócić się o pomoc do Jezusa (w sumie to nawet nie bardzo liczyłem na to co się później stało) Wieczorem 12 czerwca poprzedniego roku oglądałem tik-toka, w którym przychodzi ewangelista do domu młodego człowieka i pyta go – czy sądzi pan czy jest zbawiony. Filmik trwał około 10 minut, była w nim zawarta dobra nowina na temat naszego zbawienia w Jezusie Chrystusie. Powtarzałem za nim, że żałuję za grzechy, że wierzę w to iż Jezus umarł , został pogrzebany i trzeciego dnia zmartwychwstał, aby zostały odpuszczone nam nasze wszystkie winy i abyśmy dostąpili zbawienia, i że wystarczy uwierzyć sercem, i wyznać to ustami. Takie proste? Na serio? Zrobiło mi się bardzo ciepło, więc pomyślałem że to gorączka i postanowiłem się położyć spać. Następnego dnia po przebudzeniu wszedłem do kuchni, czułem się inaczej, w pewnym momencie coś mi spadło i swoim zwykłym zwyczajem chciałem siarczyście zakląć i słowa uwięzły mi w gardle (nie potrafiłem, nie chciałem, nie musiałem). Jezus, teraz to wiem zabrał mi cały stres, niepokój o jutro, myśli o niedoli, a dał mi swoją miłość, pokój i poczucie że nigdy mnie nie opuści, ani nie okłamie. Znalazłem wreszcie ukojenie dla starganej duszy i wiedziałem że nie chcę, aby to minęło, aby się skończyło, wprost przeciwnie poczułem że chcę więcej, bardziej mocniej, i że to jest najcudowniejsze co mnie w życiu spotkało.
Ten dzień 12 czerwca 2024 roku jest najszczęśliwszą chwilą w moim dotychczasowym życiu. I każdego dnia pragnę dziękować Jezusowi za okazaną mi łaskę.
Bóg też pokazał mi wspólnotę ewangelicką. Pokierował mnie do kościoła SłowoŻycia na Warszawskiej 43 w Białymstoku, w którym poznałem cudownych braci i siostry, którzy obdarzyli mnie Swoją miłością i wsparciem. Wiem że z tymi ludźmi mogę nie obawiać się żadnych przeciwności, że zawsze pomogą, dodadzą siły aby kroczyć wiernie Bożą drogą. Dziękuję Bogu za nich i za to że miałem przyjemność ich poznać i mogę z nimi poznawać Boga i wzrastać w Jezusie Chrystusie Panu naszym.
Dziś wiem że Bóg, że Jezus Chrystus uratował mnie nie tylko od stresu, używek i innych problemów, On uratował moje życie. Poczułem się doceniony, wiem że Jezus jest tylko dobry i ma dla mnie cudowne obietnice, że jestem dla Niego ważny. W końcu jest ktoś, komu mogę bez obawy zaufać i oddać swoje życie i że Jezus ma dla mnie cudowne, szczęśliwe, i spełnione życie jeszcze tu na tej ziemi. Jezus dał mi nową tożsamość, Swoją tożsamość. Wiem że choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną
Dziękuję też Bogu, że wybawił moją siostrę, która jest mi najbliższą osobą na świecie (wybacz siostrzyczko, ale najbliższą po Jezusie).
Dziękuję Mu za każdą chwilę mojego życia z Nim. W Jezusie mam wszystko czego potrzebuję. Pragnę tylko Jego woli w moim życiu. Jezus jest dla mnie wszystkim, wiem komu to wszystko zawdzięczam, a moim ulubionym wersetem z Biblii jest:
Wówczas usłyszałem głos Pana, kogo poślę, kto mi pójdzie, i odpowiedziałem oto jestem, poślij mnie.
Bardzo też pragnę drogi czytelniku, abyś jeśli jeszcze nie poznałeś takiego Boga, jakiego poznałem ja, a zmagasz się z podobnymi problemami, zawołał do Niego, do Jezusa Chrystusa, a On Cię wysłucha, nie odtrąci, Jezus tylko czeka na każdego z nas, On każdego z nas kocha miłością tak pełną i doskonałą, że umarł za nas na krzyżu. W Jezusie i tylko w Nim jest nasze zwycięstwo.
Jeśli masz pytania zachęcam do kontaktu.
Jarek